Z cyklu syta akcja
Z cyklu syta akcja – Bańdzioch Kominiarski
Autorka: Anna Antkiewicz-Hancbach
Zawsze w towarzystwie znajdzie się jakaś osoba, która chce koniecznie innych namówić do przysłowiowego grzechu. W nieznanym jeszcze szerszych kręgach w małym klubie w NS taką osoba był niewątpliwie P. To on rzucił hasło: „zróbmy coś, pojedzmy w Tatry do jakiejś jaskini”. U pozostałych obecnych można było dojrzeć błysk w oczach i wyraźne poruszenie.
– Tak, tak – poparła propozycje P. koleżanka B.
– Ale do jakiej? Może do Czarnej, co o tym sądzicie – rzekła A. pilnie śledząc reakcje pozostałych.
– Eee do Czarnej? – skonstatował P. wykrzywiając się przy tym niemożliwie.
– Nie podoba się Czarna? A co! Może do Bańdziocha się marzy? – Odrzekła A.
– O tak! Tak! – skakał jak dziecko dorosły jakby nie było P.
– A my też byśmy mogli jechać? – nieśmiało wydusił z siebie D.
– Pomyślimy, zobaczymy – odrzekła A. udając, że myśli nad tym gdzie pójść, ale już dawno miała zakodowaną akcję na VII Dno przez Bliźniacze Studnie.
– Chyba zdechnę – rzekła E. przybrawszy pozycje półhoryzontalną.
– Ja też – dodała M. podziwiając rozległy widok roztaczający się z Hali Stoły.
– Spokojnie panienki, dopiero podchodzimy. Nikt wan nie bronił trenować przed wyjazdem – ucieła lamenty A. – Zregenerujecie się w jaskini – dodała.
– A woda tam jest? – ściszonym głosem spytała B.
Jak nie woda to lód, ale zawsze coś jest – poinformowała A.
Wypatrując prowadzącej A. powoli zmierzali stronę Sali ze Stołem. W głowach mieli tylko jedno – jeść i pić. Nawet świństwa przeróżne niektórym wywietrzały zupełnie. Nikt z nich jeszcze tu nie był.
Ale jak A. mówi, że to blisko, to pewnie tak jest.
– Gdzie ta woda – pierwszy spytał P.
– Nie wygląda to różowo ale nie nerwowo zaraz się rozejrzymy. Jeszcze tak nie było, żeby tu wody brakowało – odpowiedziała A.
– Ładne zapasy zgromadzili w menażkach gliwiczanie. Wstrętna i mętna ta woda -z obrzydzeniem zaopiniowała M.
– Na pewno skądś tę wodę wzięli. Wygląda jak z kałuży – rzekła A. i po chwili zastanowienia dodała – Tak! Kałuże są w drodze do Wyżymaczki. Innych w tej okolicy nie znam.
– To nie były mity z tymi zaciskami, ledwo się przepchnąłem – podsumował P. osiągnąwszy salkę tuż przed VII Dnem.
– To jeszcze nie koniec, dno jest o jakieś 5 m stąd za następnym zaciskiem – poinformowała zebranych A.
– O nie …! – ściszony głos wydobył się z czyjejś krtani.
– Nie przejdę, no nie przejdę – na dno Czarnego Komina dobiegał z góry lament B.
– Nie rób jaj, nie zamierzamy tu zostać do końca życia – przekrzykiwał P. nieświadom trudności. Podobno się jeszcze nie zdarzyło, aby ktoś zmieścił się w jedną stronę a w drugą nie – na pocieszenie B. dodała A.
– Ale gdzie mam przechodzić! No gdzie! Powiedz gdzie jest najszerzej – wściekała się M.
– To już konic – z rezygnacją dodała coraz bardziej blada.
– Słuchaj M.! Odessaj się od tej kałuży i zostaw do innych – rzekła A. z trudem przełykając ślinę.
– Czy w klubie jest materiał na kombinezony? – w imieniu pozostałych spytała pod otworem B.
– A czy zarząd zwróci mi za potargane majtki? Nie wspomnę już o izotermiku – próbowała wytargować A.
– Zwróci ci, zwróci – z pobłażaniem przytaknął P.
Na bazie A. i B. i E. i M. i P. zapadli w błogi sen, który nie pozwolił im na dotarcie do domu w planowanym dniu. Jedynie D. dotarł na czas i zawiadomił K., że jaskinia darowała życie jemu i pozostałym.
Podsumowanie: Jaskinia Bańdzioch Kominiarski, Dolny otwór – Bliźniacze Studnie – VII Dno. Prawdopodobnie I przejście tą drogą do VII Dna.
Zespół: Anna Antkiewicz-Hancbach (kier), Barbara Koterla, Ewa Śliwa, Marta Śliwa, Dariusz Borek, Paweł Rams. Poręczowanie i retransport sprzętu. Czas akcji 20 godzin.
Autorka: Anna Antkiewicz-Hancbach
Artykuł opublikowany w: Meander 1987, 12, s. 83-86.